piątek, 11 listopada 2016

Miniaturka 14 - Życie

Nigdy tak naprawdę nie mówiłam o swoich uczuciach, a na pewno nie o miłości. Nawet rodzicom nie powiedziałam, że ich kocham. Tylko ja tak naprawdę nie wiem czym jest miłość. Ta między mężczyzną i kobietą. Moja rodzina nie jest skora do zwierzeń o swoich uczuciach. Dawniej nie dogadywałam się ze starszym rodzeństwem, a teraz kiedy jest lepiej, nie rozmawiamy na poważne tematy. Nie mówimy sobie o naszym życiu uczuciowym. Rodzice nie opowiadają o tym jak się zakochali i czy wiedzieli, że to jest to. Wiecie co? Nigdy nie miałam z kim się bawić. Żaden domownik do tej pory nie chce ze mną zagrać w grę planszową czy w karty. Tak więc od małego skazana byłam na samotność i niewiedzę. Najwięcej czasu spędzałam z dziadkami, głównie z moją kochaną babcią. Byłyśmy razem wszędzie. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. Strasznie ciężko żyć bez osoby, której nie odstępowało się nawet na krok. Do trzeciej klasy gimnazjum byłam raczej brzydulą, ale coś we mnie pękło. W wakacje schudłam parę kilo i stawiając kropkę nad i, ścięłam włosy. Zaczęłam interesować się chłopakami i czasami pyskowałam nauczycielom. Wiecie jak to jest. Najpierw podobał mi się jeden, później drugi. Skąd wiedzieć czy to miłość? Rodzice nie przygotowali mnie do dorosłego życia. Gdybym może miała odpowiedni wzorzec, byłabym zupełnie kimś innym. Ale jestem, kim jestem. Nienawidzę siebie za to, a z drugiej strony lubię to. Jestem zupełnym przeciwieństwem typowej nastolatki. Nie chodzę na imprezy, nie spotykam się z przyjaciółmi (dlatego, że ich nie mam), nie piję i nie palę. W głowie mam zakodowany strach przed nieoczekiwanymi konsekwencjami. To dlatego nie mam przyjaciół. Nikt przecież nie chce mieć za przyjaciółkę kogoś takiego jak ja. Nie mam z kim wyjść na spacer czy pojeździć rowerem. Po ukończeniu gimnazjum ucięłam kontakty z dawną klasą. W moim pojęciu to same świry. Mówię wam, jestem skazana na wieczną samotność. Kto pokocha tę nieufną i nieśmiałą dziewczynę? Poważnie, musiałby zdarzyć się cud. Mimo, że tego pragnę, nie wyobrażam sobie siebie jako matkę i żonę. A ja nawet nie miałam nigdy chłopaka!
Gdybym miała przyjaciela i miała komu się zwierzać bez strachu, że komuś o wszystkim opowie, powiedziałabym mu, że prawdopodobnie się zakochałam. Nie mogę przestać o nim myśleć, a kiedy widzę te jego cudne, brązowe oczy i anielską twarz, myślę o nim coraz więcej. A on mnie nawet nie zauważa. Naprawdę, nie lecę na to, że jest przystojny, bo w swoim życiu wielu przystojnych widziałam i się nie zakochałam, ale coś w nim mnie do niego ciągnie. Żebym tylko wiedziała co. Gdyby można było spojrzeć w przyszłość. Pewnego dnia podczas kursu na prawo jazdy, zobaczyłam go po sześciu miesiącach. Jechał z naprzeciwka w samochodzie jako pasażer. Ale byłam później rozkojarzona!! A cieszyłam się jak nienormalna. Teraz on wyjechał sobie na studia, a ja nadal stoję w miejscu. Wiecie o czym marzę ? Żeby się odkochać i zakochać w końcu w kimś kto odwzajemni moje uczucia. Być może wczorajsza sytuacja to początek czegoś nowego? Tylko on akurat nie bardzo nadaje się na chłopaka. Nie dla mnie. Jest za bardzo roztrzepany. Ja co prawda ostatnio nieco wyluzowałam, ale mimo wszystko.. Ja potrzebuję kogoś stałego. Tak więc wczoraj w szkole czułam się dosyć kiepsko. Widział moją minę i ni stąd ni zowąd zaczął masować mi plecy i powiedział żebym się rozluźniła. Takich rzeczy to ja się po nim nie spodziewałam. Bo, wiecie ja przez dwa lata miałam z nim mały konflikt, a teraz dogadujemy się jak kumple. Może dla każdego jest jakaś nadzieja, co? 

Witam, witam po długiej nieobecności :)

Znalazłam to w nieopublikowanych postach i postanowiłam dokończyć. Takie wyznanie z życia zagubionej nastolatki. Mojej bohaterce i Wam życzę szczęścia w życiu. ;)
The Truth.

wtorek, 3 maja 2016

Miniaturka 13-Wyznanie?

Pewnego dnia będąc pogrążona w smutku z powodu nieszczęśliwej miłości, znalazłam w internecie na kilku forach, że objawy mojego zakochania czy też miłości to tylko zauroczenie. Ale jak nazwać bezustanne rozmyślanie o jakiejś osobie będąc w szkole, w kościele, na spacerze, na zakupach i gdziekolwiek indziej ? Jak nazwać to, że masz zmienne humory, śnisz o tej osobie i cały czas masz ochotę ryczeć, a kiedy go nie widzisz to nie możesz przestać tęsknić? Jak nazwać ten dziwny ucisk w sercu kiedy go zobaczysz albo jakimś zbiegiem okoliczności obok ciebie stanie? Jak nazwać to, że chociaż nigdy nie rozmawialiście, ciągnie cię do niego? Nie wiem. Może jestem w tym sama, a może ktoś inny ma ten sam problem. Jest mi po prostu źle. Mam dość tego ciągłego wyczekiwania, zwłaszcza, że pewnie już nie zobaczę go na oczy. Czy może być w życiu coś gorszego od niespełnionej miłości? Co robić w takiej sytuacji, jeśli nie ma się odwagi wyjść miłości naprzeciw i powiedzieć tej osobie, że to ona jest tym kimś, dla kogo chce się rano wstawać?
Życzę dużo szczęścia tym, którzy są w związkach i mają przy sobie tę drugą połówkę. Wiedzcie, że spotkała was najwspanialsza rzecz na świecie.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Miniaturka 12 - Wypadek

Jechali autobusem, była już późna godzina, a ona prawie zasypiała. To był ciężki dzień. Zresztą ostatnimi czasy miała same ciężkie dni. 
Nagle poczuła jakieś mocne uderzenie. Natychmiast otwarła oczy i rozejrzała się, szukając źródła owego wstrząsu. Obróciła się i ujrzała piękne brązowe oczy, ale gdy poczuła kolejny wstrząs, po raz kolejny spojrzała na drogę i już wiedziała. Mieli wypadek. Potem była już tylko ciemność.
Otwarła oczy. Leżała na ulicy, a nad nią ktoś się pochylał. Obok czuła czyjąś obecność. Przekręciła głowę i znów go zobaczyła. Nieprzytomnego i krwawiącego. Wystraszyła się i już chciała wstać, ale ktoś ją powstrzymał. Po chwili chłopak otwarł oczy. 
- Mamy za mało karetek! - usłyszała czyjś głos. - Jak mamy zabrać tę dwójkę do szpitala? Któreś będzie musiało poczekać.
- Ja poczekam. Niech ona jedzie - odezwał się chłopak. 
- Nic mi nie jest, mogę poczekać. On cały krwawi. Weźcie jego. - wychrypiała.
- Dobra, chłopak pierwszy. - powiedział prawdopodobnie lekarz.
- A może ona usiądzie na miejscu pasażera? Też powinna szybko dotrzeć do szpitala.
- W sumie dobry pomysł. Niech tak będzie.
No i pojechali. Droga strasznie się dłużyła, ale wkrótce dotarli na miejsce. Została dokładnie zbadana i okazało się, że musi zostać dwa dni w szpitalu na obserwację. A szpitala bała się jak ognia. Całe szczęście, że nigdy wcześniej nie musiała być w tym strasznym miejscu. Zastanawiało ją tylko co z nim. Martwiła się o niego, więc postanowiła spytać pielęgniarkę.
- Przepraszam, wie pani może gdzie leży chłopak, który tu ze mną przyjechał?
- Ten co uratował pani życie? W sali numer 6. To naprzeciwko.
- Dziękuję bardzo.
Uratował jej życie? Co to miało znaczyć? Dobrze się czuła i pomyślała, że skoro jest już na chodzie to przejdzie się i sprawdzi co z nim. W końcu chciał być dla niej dobry i dać jej pierwszeństwo w dojeździe do szpitala. No i był miłością jej życia. 
Zapukała i usłyszała:
- Proszę.
- Cześć, nie przeszkadzam? Chciałam tylko spytać jak się czujesz. 
- Już ze mną dobrze, a co u ciebie?
- Muszę tylko zostać dwa dni na obserwację. To nic takiego. Kiedy ciebie wypuszczą?
- Mówili coś o tygodniu.
- Pielęgniarka powiedziała, że uratowałeś mi życie. To prawda? 
- Nie zrobiłem nic takiego. Tylko cię stamtąd wyciągnąłem. 
- Nic takiego? Uratowałeś mi życie. To dług nie do spłacenia.
- Nie masz u mnie żadnego długu. 
- Mimo wszystko jeśli będę mogła coś dla ciebie zrobić to daj znać.
- Dobrze, w takim razie zostań. Nie chcę być tutaj sam. Nienawidzę szpitali. 
- Szczerze mówiąc ja też. Kojarzą mi się tylko ze śmiercią.
- Nie przedstawiłam się w ogóle.
- Wiem kim jesteś. Ja mam na imię...
- Też wiem kim jesteś. 
Uśmiechnęli się oboje. 
Kiedy wyszła ze szpitala pomyślała, że odwiedzi nowego kolegę. Tak też zrobiła. Kupiła sok i trochę owoców, bo nie wypada przyjść z pustymi rękami. 
- Cześć, jak się czujesz? 
- Kiedy cię widzę to lepiej.
Speszona spuściła głowę i powiedziała:
- Kupiłam ci sok i twoje ulubione owoce.
- Skąd wiesz, że lubię banany?
- No wiesz. Ten zmysł obserwacji. Obserwuję wszystko i wszystkich, więc coś tam wiem.
- Dzięki, marzyłem o normalnym jedzeniu. Tutaj karmią mnie jakimiś ohydnymi papkami. Życie mi ratujesz.
- Dzięki tym papkom trochę schudłam. Chyba powinnam być im wdzięczna. 
- Daj spokój. Przecież nie jesteś gruba.
- Ech.. Może nie zaczynajmy tego tematu. 
- Dobra, ale widzę, że jesteś jakaś dziwna. Stało się coś? Ktoś sprawił ci przykrość?
- Nie, skąd.
- No to co się dzieje?
- Nic, nieważne.
- Ważne, mów. 
- Nie będę cię zanudzać moimi problemami miłosnymi. 
- Ale ja chcę posłuchać.
- No dobra. Po prostu jestem nieszczęśliwie zakochana. Tyle. Nie ma o czym mówić. 
Wyglądał na nieco smutnego, ale spytał:
- Kto to jest? Znam go? 
- Powiedzmy...
- Ale co ci zrobił?
- Nie kocha mnie. 
- A skąd wiesz? Powiedział ci to?
- No niby nie, ale nawet na mnie nie spojrzy.
- Na pewno nie jest aż tak źle. Pogadaj z nim. 
- W życiu. Ja nie z tych. Za nic pierwsza mu tego nie powiem.
- I masz zamiar być przez to sama?
- Wolę to niż kompromitację. 
- Jak tam chcesz. 
- A ty jak? Masz kogoś na oku?
- No ba. Właśnie się zastanawiałem czy nie powiedzieć jej co czuję. Sam nie wiem.
- Nad czym tu się zastanawiać? Każda by zmiękła.
- A ty byś zmiękła?
- Co.. Ja? A co mi do tego?
- No bo nie wiem czy mam ci powiedzieć co do ciebie czuję, czy tak szalejesz za tamtym facetem, że nie mam szans.
- Tak stawiasz sprawę? No więc sądzę, że ja bym zmiękła. Powiem to. Niech ci będzie. Ten facet to ty.
Nic nie powiedział tylko ją pocałował.

Witam po baaaaardzo długiej przerwie! :)
Jedna z czytelniczek chciała coś o Kubie, no to proszę!
Wymyśliłam to jak nie mogłam zasnąć.
Może to dzięki Wam i temu blogowi wyleczę się z tego.
No i jeszcze gorące całusy i podziękowania za 100 tys. wyświetleń! Ja nic nie dodawałam, a wy nadal tu zaglądaliście.
The Truth <3