sobota, 31 sierpnia 2013

Miniaturka 2 - Niemożliwe, a jednak; część 2.


Szła korytarzem na śniadanie. Wszędzie było jeszcze pusto. Mimo, że ona i Ginny wczoraj spiły się jak małe świnki, Hermiona wstała dosyć wcześnie z bólem głowy, który szybko wyleczyła eliksirem na kaca. Tak więc teraz podążała do Wielkiej Sali uśmiechnięta od ucha do ucha. Wszystko byłoby dobrze, gdyby na schodach nie nastąpiła na znikający stopień, o którym zupełnie zapomniała. Jeszcze moment, a spadłaby ze schodów, gdyby nie niebieskooki Ślizgon. On bowiem złapał ją zanim spadła. Kiedy zobaczyła czyje ramiona oplatają ją w pasie, zarumieniła się leciutko.
- Malfoy ?
- Witaj, Granger. - posłał jej łobuzerski uśmiech - Nic ci się nie stało ? 
- Nie, raczej nie. - Draco nadal ją trzymał - Możesz mnie już puścić.
- Tak, jasne. W takim razie, do zobaczenia. - posłał jej uroczy uśmiech, od którego zmiękły jej kolana.
Hermiona wreszcie ruszyła się z miejsca. Lecz gdy nastąpiła na lewą nogę, głośno syknęła z bólu, co nie uszło uwadze blondyna.
- Coś nie tak ? Boli cię coś ?
- Tak, noga. 
- Odprowadzę cię do Skrzydła Szpitalnego. 
- Nie trzeba, nap...
- Bez dyskusji. - wziął ją na ręce i szedł z nią tak, jak gdyby nic nie ważyła.
- Postaw mnie w tej chwili na ziemi !
- Nie.
- W tej chwili !
- Nie ma mowy. Nawet nie próbuj się szarpać, bo to i tak nic nie da. Jestem za silny.
- I co ? Będziesz niósł na rękach taką szlamę jak ja ?
- Nie mów tak o sobie. Status krwi się nie liczy.
- Przecież mówię prawdę.
- Cicho, Granger. Nie lubię tego słowa. Przypomina mi o przeszłości. Tak w ogóle to już dawno miałem cię przeprosić, ale nie miałem odwagi. Jestem świadom, że pewnie mi nie wybaczysz, ale muszę to powiedzieć. Przepraszam. - powiedział patrząc jej w oczy.
- Wybaczam.


- Naprawdę ? - ucieszył się.
- Naprawdę, Draco. Rozumiem to. Presja i te sprawy. I uważam, że powinniśmy zacząć wszystko od początku. Hermiona Granger.
- Draco Malfoy.
Kiedy dotarli do Skrzydła Szpitalnego, byli w znakomitych humorach. Draco położył dziewczynę na jednym z łóżek, a sam poszedł po panią Pomfrey.
- Co się stało ? - spytała uzdrowicielka
- Szłam po schodach i nastąpiłam na znikający stopień.
- Hmm.. To chyba tylko skręcona kostka. Masz, wypij ten eliksir, a ja opatrzę twoją nogę i będziesz mogła pójść. Liczę na to, że pan Malfoy odprowadzi cię do dormitorium.
- Oczywiście, z wielką chęcią. - rzekł chłopak z szerokim uśmiechem na przystojnej twarzy.
Kiedy mieli wychodzić, Draco znów wziął Hermionę na ręce, na co Pomona Pomfrey otworzyła usta ze zdziwienia.
- Postaw mnie na ziemię, wariacie ! Już mogę chodzić.
- I co z tego ? Spełnij me życzenie i pozwól odnieść cię na śniadanie. - Hermiona była rozbawiona
- Masz zamiar wejść ze mną tak do Wielkiej Sali ?
- A czemu nie ?
- A jak to będzie wyglądało ? Ślizgon z Gryfonką na rękach ? - zachichotała
- A co, jeśli mnie to nie obchodzi ?
- Jesteś uparty jak osioł !
- Wiem.
- Osioł !
- Nie reaguję na takie zaczepki.
Gdy weszli do Wielkiej Sali, wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Rozległy się szepty, a ludzie wymieniali zdziwione spojrzenia.
- Draco, Mionka ! Skarby moje ! Chodźcie tutaj ! - krzyczał Blaise Zabini, zwany Diabłem.
Draco ruszył do stołu Ślizgonów.
- Co ty wyprawiasz ? Postaw mnie albo odnieś do stołu Gryffindoru !
Chłopak jednak jej nie słuchał. Posadził ją obok Diabła, a sam usiadł obok niej.
- Kawy ? - spytał.
- Chętnie. Powiesz mi co ja robię przy stole Slytherinu ?
- Siedzisz. - odparł spokojnie
- Nazywam się Blaise Zabini, ślicznotko. - przedstawił się brunet.
- Hermiona Granger. Znamy się. Mamy przecież razem zajęcia.
- No tak, ale jeszcze nie przedstawiłem ci się osobiście. Przepraszam.
- Za co ? - zdziwiła się Hermiona.
- Za te lata upokorzeń. Nawet nie wiesz jak mi przykro z tego powodu.
- Co z wami ? Najpierw Malfoy, teraz ty.
- Zmieniliśmy się. Chcemy naprawić dawne błędy.
- Zgadza się. - potwierdził słowa przyjaciela Draco
- No dobra, wierzę wam. 
Blaise przytulił ją. 
- Dziękuję. Kamień spadł mi z serca. A może opijemy to u was w Pokoju Wspólnym ? Zabierzesz Rudą.
- Ginny ?
- No tak. A co ? Jakiś problem ?
- Nie, nie. Zaproszę ją.
- Koniec tych pogaduszek. Musisz coś zjeść, Hermiono.
- Dobrze, tato. - powiedziała do Dracona, po czym wybuchła śmiechem, a wszyscy zebrani w Wielkiej Sali znów na nich patrzyli. Po chwili roześmiał się też Draco z Blaisem.
Do sali weszła Ginny i spojrzała na stół Gryfonów, chcąc odnaleźć przy nim Hermionę, ale jej tam nie było. Spojrzała po ludziach. Wszyscy patrzyli w kierunku stołu Ślizgonów, przy którym, jak się okazało, siedziała śmiejąca się głośno szatynka z Gryffindoru. Ginny bez zastanowienia ruszyła w tamtym kierunku.
- Hej, Miona.
- Cześć, Ginny. Usiądziesz ?
- Pewnie. - Ruda usiadła obok Blaise'a, na co on uśmiechnął się szeroko.
- Blaise Zabini. - powiedział i, jak na gentlemana przystało, ucałował jej dłoń, a ona zarumieniła się ogniście.
- Ginny Weasley.
- Wiem, wiem. Chyba wszyscy cię znają. Była dziewczyna Pottera i te sprawy. - wymsknęło mu się.
- Skąd wiesz, że była ? Zerwałam z Harrym pięć minut temu.
- Czułem, że z nim zerwiesz. - plątał się Blaise. - Miałem proroczy sen.
- Nie musisz się tłumaczyć.
- Idziemy już do was ? - zapytał szatynki.
- Jasne, bierzemy zapas przekąsek i lecimy. No właśnie Ginny, idziemy  się napić do mnie i do Draco. Idziesz z nami ? 
- W życiu nie przepuszczę takiej okazji.
- No to idziemy.
- Zabrali trochę smakołyków i poszli do Pokoju Wspólnego Prefektó Naczelnych. 
Rozmawiali. żartowali i pili. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie . Od tamtego dnia stali się czwórką najlepszych przyjaciół. Dawniej w życiu by nie pomyśleli, że dwóch Ślizgonów i dwie Gryfonki staną się najlepszymi przyjaciółmi. Wypili tak dużo Ognistej, że ledwo stali na nogach. Dziewczyny poszły spać do pokoju Hermiony, a chłopacy do dormitorium Dracona.     
Chłopacy obudzili się około dziesiątej. Kiedy Draco odkrył, że spał z Blaisem w jednym łóżku, przeżył szok. Natychmiast wyrzucił trzymającego się za głowę i przeklinającego Blaise'a z łóżka.
Cała czwórka wyszła z pokoi dopiero na obiad, gdyż wszyscy odkryli, że są strasznie głodni. Weszli do Wielkiej Sali całą czwórką.
- My wczoraj siedziałyśmy przy waszym stole, więc wy dzisiaj usiądziecie u nas. - rzekła Ginny
- Dobra. Mam tylko nadzieję, że Potter i Łasic nie rzucą się na nas. - wyznał Diabeł. - Przyznaj, Draco. Jesteśmy najprzystojniejszymi i najbardziej pociągającymi facetami na świecie. Mają czego zazdrościć tym bardziej, że przyjaźnimy się z tymi dwiema najpiękniejszymi kobietami.
- Och, tak, Diabełku. Całkowicie się z tobą zgadzam.
- No wiecie co ? - powiedziały jednocześnie Gryfonki i wybuchły śmiechem.
- Taka prawda.
Usiedli przy stole Gryffindoru, czym ściągnęli na siebie zaciekawione spojrzenia nauczycieli i uczniów, zebranych na sali. Nikt by nie pomyślał, że uczniowie z dwóch nienawidzących się domów będą tak dobrze się dogadywać.
Wesoło rozmawiali, aż w drzwiach Wielkiej Sali pojawili się Harry i Ron. Kiedy zobaczyli co się dzieje, od razu podeszli do śmiejącej się z dowcipu Diabła czwórki.
- Co wy tu robicie ? - zapytał Potter, Dracona i Blaise'a.
- Oj, Potter, Potter. Zaszły ci mgłą te okulary, czy jesteś jeszcze bardziej ślepy niż byłeś ? Siedzimy, Potter. - powiedział Draco.
- To widzę, kretynie. Tylko dlaczego przy naszym stole ?
- Bo te dwie urocze panny nas o to poprosiły - wtrącił Blaise.
Harry nic na to nie powiedział, tylko odszedł i usiadł w drugim końcu stołu. Ron natychmiast ruszył za nim.
Czwórka przyjaciół miała poważne miny i nagle wybuchli śmiechem. Śmiali się długo, trzymając się za brzuchy.
- Ha, ha ! Ale mieli miny ! 
- A najlepszy był Draco z tym tekstem o okularach.
Pół godziny później skończyli śniadanie w wyśmienitych humorach.
- Idziemy, Hermiono ? - zapytał Draco.
- Tak, już skończyłam. To na razie.
Po chwili byli już u siebie.
- Hermiono, czy możemy porozmawiać ? 
- Pewnie, o co chodzi ?
- Chciałbym cię o coś zapytać. Na pewno wiesz o balu na zakończenie roku szkolnego.
- Oczywiście, w końcu prefektem.
- Pragnę zaprosić cię na ten bal. Czy zgodzisz się mi towarzyszyć ? 
- Chętnie, ale jako prefekci i tak mieliśmy iść razem.
- Wiem, ale sam chciałem cię zapytać.
- Dobrze, że to zrobiłeś. - uśmiechnęła się do niego. Podeszła do biblioteczki i wyciągnęła z niej pierwszą z brzegu książkę. Rozsiadła się wygodnie na kanapie i zaczęła czytać. 
Blondyn usiadł w fotelu obok kanapy i obserwował ją. " Jest taka piękna" - myślał. "Jak ja mogłem tego wcześniej nie zauważyć ? Ale ja byłem głupi ! Jest mądra, śliczna, seksowna. Zdobędę ją, a później wspólnie założymy rodzinę."   



Dni mijały i mijały, aż w końcu zaczęły się owutemy. Wszyscy siódmoklasiści uczyli się ile mogli, a biblioteka pękała w szwach. W poniedziałek mieli egzamin z transmutacji, we wtorek z zaklęć, w środę z obrony przed czarną magią, w czwartek z zielarstwa, w piątek z numerologii. W kolejny poniedziałek z eliksirów, a we wtorek ze starożytnych run. Po wtorkowym egzaminie mieli mnóstwo wolnego czasu, więc siedzieli pod olbrzymim dębem na błoniach. Pozostawało już tylko czekać na wyniki egzaminów. Następnego dnia miał odbyć się bal. Wszystkie dziewczyny wybierały już sukienki, buty i dodatki. 
Hermiona i Ginny poszły tylko na śniadanie, po którym zaczęły przygotowania. Draco miał czekać na Hermionę w ich Pokoju Wspólnym, a Blaise na Ginny pod Wielką Salą. 
Kiedy Smok zobaczył Hermionę ubraną w beżową sukienkę sięgającą połowy ud i czarne, wysokie szpilki, dosłownie oniemiał. Nawet nie zauważył kiedy stanęła obok niego. 
- I jak ci się podoba ? - spytała.
- Wyglądasz przepięknie. - wyszeptał wpatrzony w nią jak w obrazek. 
- Dziękuję. - zaczerwieniła się uroczo.
Podał jej ramię i ruszyli do Wielkiej sali. Większość już tam była, więc gdy weszli, wszystkie twarze zwróciły się ku nim. Przystojny Ślizgon i piękna Gryfonka. Wyglądali jak książę i księżniczka. Odszukali wzrokiem stolik, przy którym siedzieli Ginny i Blaise. Podeszli do nich. 
- Drogie panie, czy macie ochotę napić się czegoś ?
- Z chęcią.
Draco i Blaise poszli po drinki, a dziewczyny rozmawiały.
- Ślicznie razem wyglądacie. - mówiła Ruda.
- Tylko, że on mnie nie chce.
- Czemu tak sądzisz ? Ja tam myślę, że on nie może oderwać od ciebie wzroku. Zakochał się w tobie i jest bardzo zazdrosny. Wczoraj kiedy podszedł do ciebie Justyn Finch-Fletchey, myślałam, że zabije go samym wzrokiem.
- Akurat. Przecież nigdy się nie lubili. Dosyć o mnie. W kim się zakochałaś ?
- W Blaisie.
- Och, naprawdę ? Tak bardzo się cieszę. a mówiłaś mu o tym ? 
- Nie. Boję się odrzucenia.
- A myślisz, że dlaczego przyszedł na bal z tobą, a nie jakąś inną lalunią ? Przecież on może mieć niemal każdą a wybrał ciebie.
- No nie wiem. Może mu powiem. Ale dopiero po balu.
- Jak chcesz.
W tym czasie chłopacy zabrali drinki i wrócili do dziewczyn. Po chwili poprosili je do tańca, na co one natychmiast się zgodziły.
- Świetnie tańczysz. - powiedziała Hermiona do Draco.
- Ty też, księżniczko.
- Księżniczko ?
- Co cię tak dziwi ? 
- To, że powiedziałeś do mnie "księżniczko"
- Bo uważam cię za księżniczkę. Moją księżniczkę. Wyjdziemy na taras trochę ochłonąć ?
- Jasne. 
Wyszli na pięknie ozdobiony taras. 
- Hermiono, muszę ci coś wyznać. Ja... Od dłuższego czasu myślę o tobie inaczej niż jak tylko o przyjaciółce. Zakochałem się w tobie.
Cisza.
- Powiesz coś ?
Ona tylko przyciągnęła go do siebie i zachłannie pocałowała.
- Ja też cię kocham, Draco.
Przytulili się do siebie.
- Cieszę się, że cię mam. Zostaniesz moja dziewczyną ?
- Oczywiście, że tak.
Wrócili na salę, ale tym razem tańczyli ze sobą do końca balu. Gdy wychodzili z Wielkiej Sali zobaczyli Ginny i Blaise'a całujących się.
- Może lepiej im nie przeszkadzajmy.
- Masz rację. Niech się sobą nacieszą. - zaśmiał się Smok.



Tydzień później wracali do domów. Draco i Hermiona czule się pożegnali. Jednak i tak wydywali się codziennie. Nie mogli bez siebie żyć. Nawet pracowali razem w Departamencie Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. Byli bardzo szczęśliwi. Jakiś czas później Draco oświadczył się szatynce, a już po dwóch miesiącach byli małżeństwem. Rok po ślubie Hermiona urodziła bliźniaki, Katie i Matta.

Blaise Zabini oświadczył się Ginny Weasley na dworcu Kings Cross zaraz po przyjeździe z Hogwartu. Pół roku później wzięli ślub, a dziewięć miesięcy później zostali rodzicami małego Jima.


W końcu przepisałam to z kartek. O dziwo i na szczęście wyszło mi więcej niż przypuszczałam. Dziękuję za te miłe komentarze pod poprzednim postem. Są dla mnie ogromnym wsparcie mimo, że jest ich tak mało. Pozdrawiam was, Dramione True Love <3