poniedziałek, 1 września 2014

Miniaturka 9 - Miłosne zderzenia

Szła właśnie na śniadanie do Wielkiej Sali. Była zamyślona, bo jakimś cudem, po raz pierwszy w życiu, nie odrobiła pracy domowej z transmutacji. Co ona powie profesor McGonagall ? Nie miała sił, by tłumaczyć jej powód swojego nieprzygotowania. Nie miała sił na nic. Po wojnie wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła. Wszystko było nie tak. Miesiąc po bitwie Ron zostawił ją. Dlaczego ? Tłumaczył się, że to była pomyłka, a oni nie byliby ze sobą szczęśliwi. Może miał rację ? Byli ze sobą krótko, ale i tak czuła, że do siebie nie pasowali. Mieli zostać przyjaciółmi, ale jakoś nie miała ochoty przyjaźnić się z Ronem. Zbyt wiele razy ją zawiódł. Wydawałoby się, że to przyjaźń na zawsze, ale oni od początku stąpali po kruchym lodzie. 
Czegoś jej brakowało. Miłości i zrozumienia. Osoby, w której miałaby oparcie. Osoby, która kochałaby ją bezgranicznie i bezinteresownie. 
Niby po wojnie wszystko wróciło o normy, a według wielu było nawet lepiej. Zapanował nawet pokój między Gryfonami a Ślizgonami, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej. 
Będąc już przy drzwiach, wpadła z impetem w coś, a raczej w kogoś. Jak się okazało po wstępnym rozpoznaniu, był to Draco Malfoy, szkolny przystojniak. 
- Uważaj jak chodzisz, Malfoy! - mimo, że konflikt między domami został zażegnany, między nimi ciągle były jakieś kłótnie.
- To nie ja wpadłem na ciebie, tylko ty na mnie. - odparł spokojnie chłopak. 
- Chciałbyś, fretko. - wysyczała.
- Oczywiście. O niczym innym nie marzę, Hermionko. - zrobił rozmarzoną minę. 
- Nie nazywaj mnie Hermionką, zrozumiano?
- Ależ tak, kochanie. 
- Przestań mnie tak nazywać, słyszysz ?
- Ale przestańmy ukrywać to co jest między nami. Ja naprawdę nie chcę już dłużej kryć się z tobą po kątach.
- Co powiedziałeś ? Odszczekaj to!
- Ani mi się śni. Przyznaj, że mnie kochasz ! - Draco bawił się doskonale, a Hermiona wpadała w coraz większą furię.

Dziewczyna nie powiedziała już nic więcej i odeszła do stołu, by zjeść śniadanie i zapomnieć o przystojnym Ślizgonie.
- Huhuhu, Hermiono. Ktoś tu na ciebie leci. 
- Na Merlina, Ginny. Czy chociaż ty możesz dać mi spokój ?
- Nie, nie mogę. Widzę co się dzieje. Mowię ci. On coś do ciebie ma. 
- Ale ja nic nie mam do niego. 
- Poczta... No w końcu. - zauważyła Ginny. - Yyy... Hermiono czy mi się wydaje, czy to stado sów leci w twoją stronę ?
- Jakie stado sów ? - spojrzała na sowy, które po kolei przynosiły jej olbrzymie bukiety kwiatów i przeraziła się. - Co to ma być ?
- Widocznie masz wielbiciela. Ciekawe kto to. Ciekawe kto ma tyle pieniędzy, żeby kupić tyle róż. To może być tylko ktoś bogaty. A może jakiś przystojny Ślizgon ? - zastanawiała się głośno Ginny. 
- Nie pomagasz, Ginny. Przestań wygadywać te głupoty. 
- Nie przestanę, bo ewidentnie ten KTOŚ ma względem ciebie jakieś plany. 
- Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż w to uwierzę. Gdyby tak było to... Sama nie wiem. Działałby, nie sądzisz ?
- A co niby robi?  Przysłał ci setki kwiatów. Póki co ukrywa się, ale mam przeczucie, że to Malfoy. I mówię ci. Wkrótce się ujawni. 
- Poczekamy, zobaczymy. 
- Zobaczysz, że mam rację.

 Mijały dni, a sowy codziennie przynosiły Hermionie przynajmniej pięć bukietów każdego ranka i jeden list miłosny. Jakby tego było mało, często wpadała na Malfoya. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że kiedyś się nienawidzili, wyzywał ją od szlam, a teraz w dodatku rzucał jakieś zboczone, choć miło powiedziane teksty. Sama nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Wmawiała sobie, że nic do niego nie czuje, ale czuła, że sama w to nie wierzy. Kiedy tylko go spotykała, jej serce biło szybciej, a ona myślała tylko o jednym. Żeby ją wreszcie przytulił i pocałował. 
Tego ranka jak zwykle śniadanie rozpoczęło się od poczty. W stronę Hermiony podleciało kilka sów i upuściło bukiety. Sowy miały odlatywać, kiedy dziewczyna złapała jedną i przywiązała jej do nóżki liścik z informacją dla nadawcy, że będzie czekać na niego na Wieży Astronomicznej o północy. Chciała wreszcie poznać tajemniczego wielbiciela. 
Pożyczyła od Harry'ego pelerynę-niewidkę i udała się na Wieżę. Chciała zobaczyć kim jest nadawca tych pięknych kwiatów. Kiedy weszła, o mało nie przewróciła się z wrażenia. Zobaczyła Malfoya opartego o barierkę. Zdjęła pelerynę i powiedziała:
- Malfoy? Co ty tutaj robisz?
- Tak się składa, że pewna czarująca Gryfonka kazała mi się tutaj dzisiaj zjawić. 
- Tak? To nie będę przeszkadzać i pójdę. Poczekaj sobie, Malfoy.
- Nie, nie. Ty nigdzie nie idziesz, seksowna Gryfonko.
- Słucham? Ile razy ci mówiłam, żebyś przestał rzucać tymi zboczonymi tekstami?
- To nie żadne zboczone teksty, tylko komplementy. Mogłabyś docenić moje starania. Listy, kwiaty i te zderzenia zostały zaplanowane, żeby cię poderwać, bo... Prawda jest taka, że zakochałem się w tobie. Wiem, że pewnie nie chcesz tego słuchać i w ogó...
Przerwał, bo Gryfonka go pocałowała.
- Przestań już gadać, co? - wyszeptała mu do ucha.
- Czy to znaczy, że ty...?
- Jeśli chciałeś zapytać mnie czy ja też ciebie kocham, to tak, kocham najbardziej na świecie. 

No i wreszcie coś jest! :) Ta miniaturka czekała na dokończenie. Mam jeszcze jedną, ale nie mogę się za nią zabrać. Wiem, że to nic wyjątkowego, ale macie, a co tam. :)
Dziękuję jeszcze raz za wsparcie, które od was otrzymałam. Nie zapomnę wam tego. :>
No i życzę dobrego i wesołego roku szkolnego wszystkim tym, którzy znów muszą iść do szkoły i wcześnie wstawać, np. tak jak ja o 6 i pędzić na autobus, poznać nową klasę i przystosować się w nowej szkole.
No właśnie. A propos nowej klasy. Pozdrawiam pierwszą THR :) 
Całusy, 
Dramione True Love <3