wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 14

Właśnie zaczął się kwiecień. Doskonała pora na spacery i pierwsze wagary. Ja i Draco jesteśmy chyba najszczęśliwszą parą na ziemi. Tak cudownie jest mieć przy sobie kogoś... tak wyjątkowego i kochającego cię bezinteresownie. Szkoda tylko ludzi, którzy nigdy nie zaznali miłości, boją się ją okazać, albo co gorsza odrzucają ją. To takie smutne. Jest na świecie tylu samotnych ludzi, czekających na tą jedną jedyną osobę. Ale może ona jest bardzo blisko nas, tylko po prostu jej nie dostrzegamy ? Ja nigdy nikogo nie kochałam tak jak Draco. On jest czuły, troskliwy. Czuję się przy nim bezpiecznie. Na każdym kroku staramy się okazywać sobie miłość.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłem się pierwszy. Ona jeszcze spała. Miękkie loki okrywały jej twarz. Była taka piękna. Wciąż nie mogłem uwierzyć we własne szczęście. No bo czy jest realne, żeby taka osoba jak ona pokochała kogoś takiego jak ja ? Aroganckiego, nadętego dupka, który dawniej tylko zatruwał jej życie ? A ona... ona zawsze była taka... inna niż wszystkie. Była sobą. Tylko ona potrafiła mi się sprzeciwić. To w niej kochałem. Była po prostu.. inna. Moja miłość do niej jest bezgraniczna. Kocham ją i nie chcę, żeby się zmieniała. Chcę spędzić z nią życie. Mieć dzieci i być z nią szczęśliwym. Tylko o tym marzę.
Otwarła piękne brązowe oczy i spojrzała na mnie. Natychmiast się uśmiechnęła i wstała, żeby mnie pocałować. Jej usta były takie miękkie i delikatne. Po prostu cudowne.
- Idę do siebie.
- Nie idź.
- Muszę umyć się i ubrać.
- Och. Nie lubię się z tobą rozstawać nawet na chwilę. - powiedziałem.
- Ja też.
Pocałowała mnie i wyszła. Jeszcze czułem jej usta na moich wargach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się i od razu dostrzegłam siedzącego na łóżku Dracona, wpatrującego się we mnie. Był taki przystojny. No i co najważniejsze, już niedługo miał zostać moim mężem. Ach, jak cudownie. Uśmiechnęłam się do niego uśmiechem zarezerwowanym tylko dla niego. On także uśmiechnął się do mnie. Podniosłam się i pocałowałam go.
- Idę do siebie. - rzuciłam do niego wstając.
- Nie idź.
- Muszę umyć się i ubrać.
- Och. Nie lubię się z tobą rozstawać nawet na chwilę.
- Ja też.
Pocałowałam go i wyszłam.
Wzięłam szybki prysznic i podeszłam do szafy, żeby wybrać ubrania.
     Stylizacja do kina
Kiedy byłam gotowa, złapałam torbę z książkami i wyszłam z dormitorium. W Pokoju Wspólnym czekał jak zwykle Draco. Splótł palce dłoni z moimi i ruszyliśmy na śniadanie. Jako, że nie potrafiliśmy się ani na chwilę rozstać, usiedliśmy razem przy stole Gryfonów, obok Ginny, Blaise'a, Harry'ego i Rona.
- Hej. - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Uuu. Jacy zgodni. - zaśmiał się Blaise.

Wszystkie lekcje minęły bardzo szybko. Ja i Draco, postanowiliśmy pójść na błonia na spacer po zajęciach. Było ciepło, więc usiedliśmy nad jeziorem, a ja się w niego wtuliłam. Było mi tak przyjemnie. Kiedy zaczęło się ściemniać, uznaliśmy, że czas wracać do zamku.
- Mam pomysł. Kto pierwszy dotrze do zamku. - powiedział mój narzeczony.
- Przyjmuję wyzwanie. - uśmiechnęłam się lekko.
Ruszyliśmy. Kiedy prawie byłam przy schodach prowadzących do drzwi wejściowych, potknęłam się i upadłam. Draco niczego nie zauważył i biegł dalej. Dopiero kiedy dotarł do drzwi krzyknął :
- Pierwszy ! - zauważył, że mnie nie ma. - Hermiona ! Mionka ! Gdzie jesteś ? Nie ukrywaj się. Chodź tu !
Rozejrzał się i zobaczył, że siedzę na ziemi.
- Skarbie, co ty tam robisz ? - podbiegł do mnie.
- Przewróciłam się i chyba skręciłam kostkę. Strasznie boli.
Dotknął mojej nogi, a ja syknęłam z bólu.
- No to trzeba iść z tym do pani Pomfrey. - wziął mnie na ręce, a ja nie protestowałam, co normalnie bym zrobiła, ale wiedziałam, że sama nie dałabym rady dojść do Skrzydła Szpitalnego. Szedł szybko, żeby dotrzeć tam jak najszybciej. Kiedy dotarliśmy do Skrzydła Szpitalnego, położył mnie na łóżku i poszedł zawołać panią Pomfrey. Po chwili już do mnie biegli.
- Co ci się stało, kochanie ? - zapytała mnie
- Biegłam i przewróciłam się. Bardzo mnie boli.
Obejrzała moją nogę.
- Wygląda na to, że skręciłaś kostkę. Zrobię opatrunek i podam ci eliksir. A pan, panie Malfoy może odejść, poradzimy sobie bez pana.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idę. Nie zostawię jej tu samej. To przeze mnie się tutaj znalazła.
- No jak pan uważa.
Pani Pomfrey poszła po opatrunki i eliksir i zaczęła leczenie.
- Ile będę musiała tu zostać ?
- Jakiś tydzień.
- Tydzień ? Przecież jest koniec roku, a już niedługo owutemy !
- Nie martw się, skarbie. Będę przynosił ci notatki i tematy wypracowań do napisania. Zaraz przyjdę. Przyniosę ci twoje podręczniki.
- Jesteś kochany.
- Wiem, wiem. Kochany, przystojny, seksowny, inteligentny i wiele, wiele innych.
Zaśmiałam się, bo co innego mogłabym zrobić ?


No, jakoś to napisałam :)
Nigdzie nie wyjeżdżam w wakacje, więc raczej będę regularnie dodawać rozdziały.
Pozdrawiam ! ;D