Pewnego dnia będąc pogrążona w smutku z powodu nieszczęśliwej miłości, znalazłam w internecie na kilku forach, że objawy mojego zakochania czy też miłości to tylko zauroczenie. Ale jak nazwać bezustanne rozmyślanie o jakiejś osobie będąc w szkole, w kościele, na spacerze, na zakupach i gdziekolwiek indziej ? Jak nazwać to, że masz zmienne humory, śnisz o tej osobie i cały czas masz ochotę ryczeć, a kiedy go nie widzisz to nie możesz przestać tęsknić? Jak nazwać ten dziwny ucisk w sercu kiedy go zobaczysz albo jakimś zbiegiem okoliczności obok ciebie stanie? Jak nazwać to, że chociaż nigdy nie rozmawialiście, ciągnie cię do niego? Nie wiem. Może jestem w tym sama, a może ktoś inny ma ten sam problem. Jest mi po prostu źle. Mam dość tego ciągłego wyczekiwania, zwłaszcza, że pewnie już nie zobaczę go na oczy. Czy może być w życiu coś gorszego od niespełnionej miłości? Co robić w takiej sytuacji, jeśli nie ma się odwagi wyjść miłości naprzeciw i powiedzieć tej osobie, że to ona jest tym kimś, dla kogo chce się rano wstawać?
Życzę dużo szczęścia tym, którzy są w związkach i mają przy sobie tę drugą połówkę. Wiedzcie, że spotkała was najwspanialsza rzecz na świecie.