Jechali autobusem, była już późna godzina, a ona prawie zasypiała. To był ciężki dzień. Zresztą ostatnimi czasy miała same ciężkie dni.
Nagle poczuła jakieś mocne uderzenie. Natychmiast otwarła oczy i rozejrzała się, szukając źródła owego wstrząsu. Obróciła się i ujrzała piękne brązowe oczy, ale gdy poczuła kolejny wstrząs, po raz kolejny spojrzała na drogę i już wiedziała. Mieli wypadek. Potem była już tylko ciemność.
Otwarła oczy. Leżała na ulicy, a nad nią ktoś się pochylał. Obok czuła czyjąś obecność. Przekręciła głowę i znów go zobaczyła. Nieprzytomnego i krwawiącego. Wystraszyła się i już chciała wstać, ale ktoś ją powstrzymał. Po chwili chłopak otwarł oczy.
- Mamy za mało karetek! - usłyszała czyjś głos. - Jak mamy zabrać tę dwójkę do szpitala? Któreś będzie musiało poczekać.
- Ja poczekam. Niech ona jedzie - odezwał się chłopak.
- Nic mi nie jest, mogę poczekać. On cały krwawi. Weźcie jego. - wychrypiała.
- Dobra, chłopak pierwszy. - powiedział prawdopodobnie lekarz.
- A może ona usiądzie na miejscu pasażera? Też powinna szybko dotrzeć do szpitala.
- W sumie dobry pomysł. Niech tak będzie.
No i pojechali. Droga strasznie się dłużyła, ale wkrótce dotarli na miejsce. Została dokładnie zbadana i okazało się, że musi zostać dwa dni w szpitalu na obserwację. A szpitala bała się jak ognia. Całe szczęście, że nigdy wcześniej nie musiała być w tym strasznym miejscu. Zastanawiało ją tylko co z nim. Martwiła się o niego, więc postanowiła spytać pielęgniarkę.
- Przepraszam, wie pani może gdzie leży chłopak, który tu ze mną przyjechał?
- Ten co uratował pani życie? W sali numer 6. To naprzeciwko.
- Dziękuję bardzo.
Uratował jej życie? Co to miało znaczyć? Dobrze się czuła i pomyślała, że skoro jest już na chodzie to przejdzie się i sprawdzi co z nim. W końcu chciał być dla niej dobry i dać jej pierwszeństwo w dojeździe do szpitala. No i był miłością jej życia.
Zapukała i usłyszała:
- Proszę.
- Cześć, nie przeszkadzam? Chciałam tylko spytać jak się czujesz.
- Już ze mną dobrze, a co u ciebie?
- Muszę tylko zostać dwa dni na obserwację. To nic takiego. Kiedy ciebie wypuszczą?
- Mówili coś o tygodniu.
- Pielęgniarka powiedziała, że uratowałeś mi życie. To prawda?
- Nie zrobiłem nic takiego. Tylko cię stamtąd wyciągnąłem.
- Nic takiego? Uratowałeś mi życie. To dług nie do spłacenia.
- Nie masz u mnie żadnego długu.
- Mimo wszystko jeśli będę mogła coś dla ciebie zrobić to daj znać.
- Dobrze, w takim razie zostań. Nie chcę być tutaj sam. Nienawidzę szpitali.
- Szczerze mówiąc ja też. Kojarzą mi się tylko ze śmiercią.
- Nie przedstawiłam się w ogóle.
- Wiem kim jesteś. Ja mam na imię...
- Też wiem kim jesteś.
Uśmiechnęli się oboje.
Kiedy wyszła ze szpitala pomyślała, że odwiedzi nowego kolegę. Tak też zrobiła. Kupiła sok i trochę owoców, bo nie wypada przyjść z pustymi rękami.
- Cześć, jak się czujesz?
- Kiedy cię widzę to lepiej.
Speszona spuściła głowę i powiedziała:
- Kupiłam ci sok i twoje ulubione owoce.
- Skąd wiesz, że lubię banany?
- No wiesz. Ten zmysł obserwacji. Obserwuję wszystko i wszystkich, więc coś tam wiem.
- Dzięki, marzyłem o normalnym jedzeniu. Tutaj karmią mnie jakimiś ohydnymi papkami. Życie mi ratujesz.
- Dzięki tym papkom trochę schudłam. Chyba powinnam być im wdzięczna.
- Daj spokój. Przecież nie jesteś gruba.
- Ech.. Może nie zaczynajmy tego tematu.
- Dobra, ale widzę, że jesteś jakaś dziwna. Stało się coś? Ktoś sprawił ci przykrość?
- Nie, skąd.
- No to co się dzieje?
- Nic, nieważne.
- Ważne, mów.
- Nie będę cię zanudzać moimi problemami miłosnymi.
- Ale ja chcę posłuchać.
- No dobra. Po prostu jestem nieszczęśliwie zakochana. Tyle. Nie ma o czym mówić.
Wyglądał na nieco smutnego, ale spytał:
- Kto to jest? Znam go?
- Powiedzmy...
- Ale co ci zrobił?
- Nie kocha mnie.
- A skąd wiesz? Powiedział ci to?
- No niby nie, ale nawet na mnie nie spojrzy.
- Na pewno nie jest aż tak źle. Pogadaj z nim.
- W życiu. Ja nie z tych. Za nic pierwsza mu tego nie powiem.
- I masz zamiar być przez to sama?
- Wolę to niż kompromitację.
- Jak tam chcesz.
- A ty jak? Masz kogoś na oku?
- No ba. Właśnie się zastanawiałem czy nie powiedzieć jej co czuję. Sam nie wiem.
- Nad czym tu się zastanawiać? Każda by zmiękła.
- A ty byś zmiękła?
- Co.. Ja? A co mi do tego?
- No bo nie wiem czy mam ci powiedzieć co do ciebie czuję, czy tak szalejesz za tamtym facetem, że nie mam szans.
- Tak stawiasz sprawę? No więc sądzę, że ja bym zmiękła. Powiem to. Niech ci będzie. Ten facet to ty.
Nic nie powiedział tylko ją pocałował.
Witam po baaaaardzo długiej przerwie! :)
Jedna z czytelniczek chciała coś o Kubie, no to proszę!
Wymyśliłam to jak nie mogłam zasnąć.
Może to dzięki Wam i temu blogowi wyleczę się z tego.
No i jeszcze gorące całusy i podziękowania za 100 tys. wyświetleń! Ja nic nie dodawałam, a wy nadal tu zaglądaliście.
The Truth <3
Jedna z czytelniczek chciała coś o Kubie, no to proszę!
Wymyśliłam to jak nie mogłam zasnąć.
Może to dzięki Wam i temu blogowi wyleczę się z tego.
No i jeszcze gorące całusy i podziękowania za 100 tys. wyświetleń! Ja nic nie dodawałam, a wy nadal tu zaglądaliście.
The Truth <3